W kwietniu opuszczam Anglię i przeprowadzam się do Szwecji. Pojawiła się oferta pracy, zrobiłem prosty rachunek i zdecydowałem się zmienić pracę.
Moją motywacją do przeprowadzki do Anglii był głównie potencjał do wyższych zarobków. Przy okazji przygoda i szansa do podszlifowania angielskiego.
Nie wiem dlaczego, ale miałem też wrażenie, że tam, na zachodzie poziom engineeringu jest na wyższym poziomie co jak się później okazało nie jest prawdą. W Anglii pracowałem w dwóch firmach i obie zrobiły na mnie złe wrażenie. Brak możliwości rozwoju, opieszałość, to co w Polsce robi się w dzień tutaj robi się tydzień. Myślę, że to wynika z tego, że większość inżynierów w Anglii tak naprawdę nie chodziła na studia. Zaraz po liceum poszli do pracy na 4 letnią praktykę w danej firmie. Po jej ukończeniu dostają tytuł inżyniera i w taki sposób zaliczają studia. Skuktuje to tym, że poza małym wycinkiem wiedzy nie mają kompletnie pojęcia o niczym innym, klapki na oczach. To tak jakby do kierowania samochodem były potrzebne 4 osoby, jedna od kierownicy, druga od pedałów, trzecia od skrzyni biegów, a czwarta mówi, gdzie jechać.
Z drugiej strony Anglicy są dużo bardziej pozytywni niż Polacy. Język angielski nie jest chyba kompatybilny z narzekaniem.
W Polsce miałem wrażenie, że w ogóle nie wykorzystuję swojego potencjału, ale dopiero Anglia pokazała mi, że wcale nie było tak źle i są miejsca, gdzie może być gorzej.
Zostać za granicą czy wracać?
Krótko mówiąc „wyleczyłem się z zachodu”. Powoli zaczynałem myśleć o powrocie do Polski po 2 latach na emigracji. Za granicą nie ma niczego, czego w Polsce nie mógłbym mieć. Będąc daleko poza granicami kraju zacząłem bardziej doceniać bliskość rodziny i znajomych.
W trakcie przerwy świątecznej otrzymałem powiadomienie z LinkedIna:
Kontaktuję się z Panem, ponieważ aktualnie poszukuję osoby do pracy […] dla klienta, którego siedziba zlokalizowana jest w Szwecji. […] preferowana forma współpracy to umowa o pracę (6000 – 11000 pln brutto), lecz możliwa jest również współpraca w oparciu o własną działalność gospodarczą (40 – 90 pln netto/h). Kwoty podlegają negocjacji.
[…] oferujemy możliwość pracy zdalnej. Pierwsze sześć do dwunastu miesięcy pracy wiąże się z pracą w Szwecji.
Od razu w mojej głowie słowa „możliwość pracy zdalnej” i „6000 – 11000 pln brutto” zaczęły mocno rezonować. Ile to jest netto? Wychodzi jakieś 7500 zł na rękę. Wcześniej myślałem, że jeśli uda mi się znaleźć coś za 5000-6000 zł zdalnie z domu to będę mieć szczęście i wracam do Polski.
Zaskakuje mnie to, jak szybko zmienia się Polska. Przynajmniej pod względem płac dla inżynierów. Wyjeżdżając z kraju zarabiałem 4000 zł netto. Zaledwie dwa lata później zaczęły się pojawiać oferty prawie dwukrotnie lepsze.
Odpowiedziałem na maila i na szczęście okazało się, że cała rekrutacja może odbyć się przez Skype. Do tej pory jednym z najbardziej stresujących momentów w moim życiu była rozmowa kwalifikacyjna za granicą. Chciałem tego za wszelką cenę uniknąć.
Dopytałem o szczegóły agencję pracy która była odpowiedzialna za rekrutację. Po 12 miesiącach pracy w Szwecji jest możliwość przejścia na tryb zdalny i pracować skąd się chce. Dużym plusem jest to, że firma zapewnia mieszkanie służbowe. Zaoszczędzi to mnóstwo stresu związanego z szukaniem mieszkania na miejscu, a na dodatek de facto zwiększa wypłatę o 3000-4000 zł. Bez wahania zgodziłem się na rozmowę.
Rozmowa kwalifikacyjna
Rozmowa kwalifikacyjna ze Szwedami była dosyć krótka, nie padły prawie żadne pytania techniczne, sprawdzali tylko czy mam pojęcie o tym, co wpisałem w CV. 45 minut i było po wszystkim.
Wygląda na to, że w ogóle nie przeszkadzało im to, że tak często zmieniam pracę. W ciągu 5 lat pracowałem w aż 4 firmach.
Ciekawostką jest to, że kiedy zapytałem ich dlaczego szukają pracowników w Polsce odpowiedzieli, że Volvo poszukuje 400 inżynierów do jakiegoś projektu i przez to inne firmy mają problem ze znalezieniem pracowników. Im większe zapotrzebowanie na inżynierów tym lepiej dla mnie.
W ramach negocjacji z agencją zawyżyłem spodziewane wynagrodzenie. Myślałem, że są w stanie zapłacić 8000 zł maks za pracownika, zatem powiedziałem, że oczekuję wynagrodzenia z przedziału 8-10 tys. zł na rękę. Plus jakiś dodatek na czas pobytu w Szwecji. Takie rozwiązanie było dla mnie idealne ale nie oczekiwałem, że się na to zgodzą. Chciałem negocjacje zacząć z takiego punktu, że kiedy spotkamy się pośrodku to i tak będzie to dla mnie świetna opcja.
Wyniki rekrutacji
Po tygodniu agencja zadzwoniła z propozycją. Spotkało mnie miłe zaskoczenie. Warunki jakie mi zaproponowano:
- praca na etacie w Polsce z oddelegowaniem do Szwecji na rok,
- wynagrodzenie 10 700 zł na rękę na czas pobytu w Szwecji,
- później donegocjowałem 11 000 zł po okresie próbnym,
- 9000 zł po powrocie do Polski, praca zdalna,
- 8000 koron (ok. 4000 zł) na przeloty raz na kwartał
- multisport + inne benefity
Kiedy usłyszałem „9000 zł zdalnie z Polski” ręce zaczęły mi się trząść. Dziewięć tysięcy??!! Wyjeżdżając z Polski zarabiałem 4000 zł miesięcznie, a po 3 latach emigracji pojawia się możliwość zarabiania o 125% więcej. Do tego stanowisko pracy potencjalnie dużo ciekawsze. Udało mi się wynegocjować o 300 zł więcej po okresie próbnym więc po 2 miesiącach pobytu w Szwecji będę zarabiać 11 000 zł na rękę.
Długo się nie zastanawiałem i zaakceptowałem ofertę. Trochę podejrzane mi się wydaje to, że będzie można pracować zdalnie ponieważ w mojej branży to rzadkość. Ale nawet gdybym miał tam jeździć np. na tydzień w miesiącu to i tak jest to świetny układ. Wolę to, niż siedzenie codziennie w biurze i dojazdy.
Jak to się przekłada na finanse?
Przy obecnym kursie funta zarabiam 10 500 zł, a koszty życia w UK to około 4000 zł. Zarabiając 9000 zł z Polski, przy kosztach na poziomie 2000 zł będę odkładać więcej, a na dodatek pracując z domu z Polski!
Pracując w piżamie i kapciach będę odkładać 7000 zł miesięcznie, co daje 84 000 zł rocznie. Teoretycznie będę w stanie kupować kawalerkę na wynajem co 18 miesięcy. Jeszcze 2-3 kawalerki i będę wolny finansowo.
Szacuję, że po tych 12 miesiącach w Szwecji uda mi się odłożyć na następne mieszkanie. Obecnie mam jakieś 30 tys. w gotówce, przez rok uda mi się odłożyć blisko 90 tys. zł więc jeśli dobrze pójdzie to w wieku 30 lat będę mieć już dwa mieszkania. Potem dozbierać na jeszcze jedno i będzie z górki.
Kiedy będę wynajmować dwa mieszkania, zamierzam żyć z dochodu z najmu, a wszystko co zarobię na etacie odkładać. Mam nadzieję, że będzie mi wtedy łatwiej porzucić etat jako bezpieczną przystań kiedy przekonam się, że mogę się utrzymywać w ten sposób.
Gdyby nie mobilność i gotowość do szybkiego przeprowadzenia się do obcego kraju to na pewno ta okazja uciekła mi spod nosa. Szczególnie w mojej branży, którą można zaliczyć do niszowych. Muszę „jeździć za pracą” jeśli chcę dobrze zarabiać.Kilka postów temu pisałem o niewykorzystanych okazjach i o tym,co bym zmienił w swoim życiu gdybym mógł cofnąć czas.
Podsumowanie
Jeśli tylko praca którą będę miał wykonywać nie będzie rozczarowaniem, to przyszłość widzę w kolorowych barwach. Po pracy w UK oczekiwania mam bardzo niskie więc nie powinno być trudno.
Po roku będę mógł wrócić do kraju, pracować zdalnie i wciąż zarabiać więcej, niż pracując w Anglii. Rozwiązanie idealne.
Z finansowego punktu widzenia będę oszczędzać jeszcze więcej, niż do tej pory. Zatem będę mógł przejść na emeryturę wcześniej niż zakładałem. W każdym razie emerytura w wieku 33 lat jest jak najbardziej realna.
Listę wszystkich wpisów znajdziesz w ARCHIWUM. Jeśli chcesz otrzymywać nowe artykuły na maila zapisz się do newslettera.